-Dlatego , że chcieliśmy uniknąć problemów z podzieleniem pokoi, na tydzień przed wycieczką Was obserwowaliśmy. Nie mamy nic przeciwko mieszaniu Was ani temu, że ktoś będzie chciał zmienić pokój. - mówiła nauczycielka. Z tego, iż Shizuo znudziło to gadanie, czekał tylko , aż wypowie jego nazwisko. No i usłyszał: Heiwajima, Orihara, Kashinani i Kyohei. Więc w pokoju będzie z tą mendą. Wyjebiście.
Kiedy usłyszał te cztery nazwiska, wypowiadane do spania w pokoju 69 na pietrze B, zaśmiał się histerycznie pod nosem. Cudownie. Nie minie pięć minut, kiedy Shizuo zdemoluje pokój, a dziesięć, kiedy po raz pierwszy będzie chciał uderzyć Izayę. Cóż to lepsze niż bycie w pokoju z Amiko-pomyślał.
Kiedy pani skończyła czytać listę, poszedł do niej po klucz a zaraz potem do pokoju. Nie specjalnie miał humor na kogokolwiek czekać.
- Shizu-chan!~<♥> Cieszysz się , że spędzimy te dni razem?!-usłyszał za sobą.
-wykurwiście ciesze, mendo-odpowiedział
Wszedł do pokoju, Izaya, Shinra i Kadota zaraz po nim.
- ja biorę to przy drzwiach-powiedział Shizuo. Kadota i Shinra zajęli te "na ścianach", więc dla Izayi zostało łóżko pod oknem. Zadzwoniła jego komórka. " Kuru-ne" -pokazał napis na wyświetlaczu.
-Halo?- powiedział i wyszedł na balkon
-Iz-Iza-nii!!-wyszeptała szlochając Kururi-M-my z Maii wróc-ci-ł-łyśm-my ze szk-szkoły i...i... n-na podłodze b-była krew, mnóstwo krwi. A w ku-kuchni, by-było ciało mamy...by-była...jest ...ma-martwa...
Upuścił z brzękiem telefon na beton.
Jest martwa...jest martwa... cały czas chodziły mu w głowie te słowa. Nigdy nie sądził , że śmierć matki go tak dotknie.
Usłyszeli brzęk zza okna. Wszyscy troje obrócili tam głowy. Izaya cały się trząsł. I to nie z zimna. Jego telefon chylił się ku krawędzi balkonu, ale brunet miał to gdzieś. Pierwszy z transu obudził się Shinra. Wyszedł na balkon i powiedział coś do chłopaka.
-Izaya? Wszystko ok?-usłyszał nagle głos Shinry.
-Ona...ona...nie ży-żyje...-wyszeptał przez łzy.
-ale kto? IZAYA O KIM TY MÓWISZ?
-m-mama...
To co usłyszał zwaliło go z nóg"jak to, mama Izayi nie żyje? Jak?"
-Izaya...przykro mi...-powiedział Shinra i przytulił go. Było mu szkoda Izayi, miał tylko 16 lat...dobrze znał rodzinę bruneta. Jego ojciec w ogóle się nie zajmował nim i jego siostrami. Zastanawiał czemu tylko on wie o rodzeństwie chłopaka.
Poczuł jak łzy Izayi wcierają mu się w ramiona.
-Izaya...Chodźmy do środka-powiedział podnosząc telefon swojego przyjaciela.
-Ni-nie...
Nigdy nie czuł takiego bólu. NIGDY... To takie dziwne uczucie...jak wróci to zabije ojca. O tak. Zrobi to.
Zemści się. Wszedł za Shinrą do środka , ale nie zatrzymał się przy łóżku tylko od razu wyszedł.
Kiedy Shinra schylił się po komórkę Izayi, wszedł do środka ciągnąc za sobą pchłę. Tyle że brunet nie miał chyba zamiaru się rozpakować, bo szedł w stronę drzwi.
-Ej, pchło! Wracaj tu kurwa!!-krzyknął blondyn
- Shizuo...daj mu spokój
-Niby czemu?!
-Nic nie rozumiesz...
-To mi kurwa wytłumacz.
-Nie mogę. ..obiecałem to Izayi...-powiedział i usiadł na łóżku.
-To on sam mi powie- odezwał się Shizuo i wyszedł szukając chłopaka.
Miał gdzieś deszcz. Szedł drogą od hotelu. Była .... jest ... martwa... Dlaczego? Mama- jedyne oparcie Izayi, w tych najgorszych chwilach, o których nikt nie wiedział. Nikt. Nawet Shinra. Szedł zapłakany i zamyślony, przypomniał sobie słowa jego psychiatry" nie możesz tak żyć, wyrwij się, pozory nic nie dadzą..." . Nagle zobaczył światło...
Biegł ile sił w nogach za Izayą. Kiedy ciężarówka była pół metra od bruneta , blondyn pociągnął go w swoją stronę za rękaw.
Usłyszał pisk i poczuł gwałtowne szarpnięcie za prawy rękaw. Dopiero po 25 sekundach dotarło do niego co się stało.
-Kurwa mać, I za Ya!! Czy ty wła śnie pró bo wa łeś się za bić! ?
- ...nie...niewiem... ale chyba to nie była próba samobójstwa?
-Nie kurwa, próba zabawy, wiesz. CO CI STRZELIŁO DO TEGO JEBANEGO ŁBA!!
-nic...Shizu-chan...nic...
-jak nic kurwa!?-blondyn zaczął potrząsać niższym od siebie chłopakiem. -zawsze byłeś wariatem, ale nigdy do głowy nie wpadł by mi pomysł, że chciałbyś się zabić. TY? IZAYA ORIHARA?!-
Nie do końca docierał do niego sens tych słów. On nawet nie zauważył auta.
-Shizu-chan-starał się utrzymać swój naturalny, chłodny ton-to, co się tutaj stało NIE MIAŁO MIEJSCA, więc wrócimy do hotelu, do pokoju i o WSZYSTKIM zapomnisz.-podniósł się z ziemi i zaczął wracać.
-co? ŻE NIBY MAM TAK O TYM ZAPOMNIEĆ? O nie, Izaya. O NIE!-krzyknął. Tak po prostu mieli wrócić i udawać , że tutaj nic nie było.
-oj, daj spokój, Shizu - chan. Jutro nic nie będziesz pamiętać~
Praszam Was, że tak mało napisałam, i że tak długo to trwało. Niedługo napisze trzecią część~♥♥♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz